sobota, 10 marca 2012

Ep. 2 Artefakt bohatera (część 1)

Obiecałem dodać dużo wcześniej, niestety onet na to nie pozwalał. Tym razem bez obrazka i króciutko, ale nadrobię w drugiej części. Od kolejnych epizodów akcja trochę nabierze tempa.

Dedykacje dla tych, którzy mnie tak popędzali i wypytywali ;), o kim mowa, na pewno wie.

Wiecie już co nieco o mnie, więc teraz opowiem Wam troszkę otajemniczym spadającym obiekcie, od którego cała historia się zaczęła.

Pamiętacie zuchwałego Sun Wukonga? Otóż nie zawsze jegopoczynania kojarzyły się z bohaterstwem. Właściwie to jak Sun stał się potężnyjest raczej historią przepełnioną złymi występkami i można ją właściwie nazwaćrebelią wobec niebios.

Sun, od swoich narodzin czuł się wyjątkowy. Niestetywyjątkowość ta zapoczątkowała jego głód władzy. Początkowo Król Małpwykorzystywał swoją siłę, aby bronić swoich małpich ziomków, przed atakującymidemonami, lecz wraz z tym jak rosła jego siła, rosły też jego ambicje. Jużwkrótce Sun zapragnął nieśmiertelności, którą sobie ukradł, zjadającniebiańskie brzoskwinie. Za ten występek został skazany, razem z całym małpimrodem, na piekło. Ale nawet piekielne czeluści nie okazały się straszne psotnejmałpie i już wkrótce Sun podstępnie uwolnił się z diabelskich sideł wymazując zksięgi umarłych imiona swoich podwładnych i swoje własne.

Spytacie, co to wszystko ma wspólnego ze spadającym obiektem?A to, że ten spadający obiekt był jedną z najpotężniejszych broni jakakiedykolwiek powstała, a Sun zdobył ją na swojej ścieżce do wypowiedzenia wojnyniebiosom.


Sheng-Lun czuł się nieco oszukany, wracając poprzez polagraniczące z puszczą, za których łagodnymi pagórkami wyglądały już dachykonstrukcji z grubych bambusowych belek. Był już pewien, że kres jego przeznaczeniajest blisko, a jednak los pokazał, że ma do wypełnienia kolejne zadanie.

Gdy przekroczył granice wsi z niemowlęciem przewiązanym zaplecami, natychmiast zbiegła się zainteresowana grupka starszych kobiet, którezasypały starego mnicha masą pytań. Opat zignorował je wciąż krocząc przedsiebie. Kobiety mając dla starca wielki szacunek postanowiły nie naciskać ipowróciły do swoich zajęć. Mnich mimo niewzruszonej postawy był jednak wyraźniezaintrygowany, bowiem żadna z kobiet nie powiedziała nic o spadającym obiekcie.Czyżby tylko on zauważył, że nieboskłon niedawno został podzielony na pół przezwielką płonącą strzałę? Niezbadane są plany bogów. Idąc pod nosem cichutkopowtarzał mantrę „amida budda”, gdy przechodząc obok najbardziej wysuniętej pozagranice wsi chaty doszedł go znajomy głos.

– Panie Sheng! Proszę zaczekać!

Do starca podbiegł krzepki mężczyzna. Był to drwal Jin-Ba.

– Panie Sheng, proszę dać sobie pomóc. Wezmę dla Pana to dziecko.

Starzec zatrzymał się na chwilę i przekazał niewiniątko bezsłowa. Znał bowiem mężczyznę nie od dziś i wiedział, że można powierzyć mukażdy sekret.

Drwal ruszył żwawym krokiem obok starca, nie zadając żadnychpytań, rozmawiając jedynie o sprawach codziennych i komentując pogodę czy teżnarzekając na kiepski handel surowcem w ostatnich dniach.

Gdy mężczyźni dotarli do bramy świątyni, mnich popatrzył nazawiniątko i zamyślił się na moment.

- Świątynia to nie miejsce dla tak małego dziecka… – odparł,po czym odwrócił się bez słowa i opuścił dziecko i drwala.

Ta scena powinna wydawać się dziwna, ale dla każdegomieszkańca wsi byłaby w pełni zrozumiała. Otóż Jin-Ba wraz z młodą żoną oddługiego czasu marzyli o dziecku. Niestety wbrew wszelkim staraniom ichmarzenie nie mogło się ziścić. Drwal odprowadził wdzięcznym spojrzeniem staregomędrca, głęboko radując się w duchu. Czym prędzej pobiegł do domu podzielić sięwspaniałą wiadomością.

sobota, 19 listopada 2011

Legendy czasami są prawdziwe...



Zgodnie z akcją rozpoczętą na kilku blogach o Tytanach również u mnie historia zaczyna się od nowa. Chciałem co prawda już nie pisać na onecie, bo zacząłem pracę nad systemem blogów na serwisi, ale niestety nie starczyło mi czasu na dokończenie prac.
Tak więc zaczynamy od nowa i teraz postaram się pisać regularnie.

W Chinach każdy zna legendę o zuchwałej małpie, która pozazdrościła niebiosom. Każdy od najmłodszych lat chłonie opowieści o Sun Wukongu, który z małej małpki zrodzonej na szczycie góry, z kamiennego jajka, z biegiem czasu podbił zaświaty stawiając czoła mitycznym stworzeniom i bóstwom, stając się samozwańczym „Mędrcem Równym Niebu”. O czym nie każdy wie, jest fakt że legenda ta, wydarzyła się naprawdę…

Nie opodal pewnej malutkiej wioski zaszytej wgłębi puszczy otoczonej niesamowicie malowniczym krajobrazem złożonych z licznych wzgórz i pięknych jezior, znajdowała się mała buddyjska świątynia. W świątyni tej żyło kilkudziesięciu zaledwie mnichów, a najstarszy z nich, opat Sheng-Lun, czuł że powoli zbliża się zmierzch jego egzystencji.
Rzecz nie w tym, że starzec bał się jej, o nie. Czuł, że zmierza na długo odkładany urlop. Mędrzec bowiem, wierzcie lub nie, nie był wcale zwykłym człowiekiem. Stąpał już po ziemi 500 lub 600 lat, jak mi kiedyś mówił, po czym zwykł dodawać, że któż by to wszystko spamiętał. Był osobą zwaną przez buddystów nieśmiertelnym.
Nieśmiertelni to osoby żyjące według praw dharmy i służące buddzie, ale nie w tym rzecz… Jak wspominałem starzec czuł już kres swojego życia i był gotowy przejść w kolejny etap reinkarnacji. Jeden ze swoich ostatnich dni postanowił spędzić na łonie natury, by docenić dary przyrody.
Sheng-Lun wybrał się w głąb puszczy zupełnie nieświadomy, że właśnie zmierza na spotkanie z przeznaczeniem.

***

Tymczasem w zaświatach Wielki Mędrzec Równy Niebu toczył rozpoczętą przed setkami laty wojnę z nefrytową armią. Długa walka i przewaga liczebna wroga zmuszała Króla Małp i jego kompanów – Chu-Patsie (wielkiego knura) i Sha-Senga (piaskowego mnicha) do odwrotu i podjęcia nowej strategii.
Przebiegły Sun wyciągnął z głowy złoty włos i kazał kompanom odciągnąć na jakiś czas wroga. Przewiązał go przez swoją żerdź tysiąca stóp i z potężnym zamachem rzucił nią w kierunku ziemi. Gdy Chu-Patsie i Sha-Seng nie byli już w stanie odpierać wroga, Sun Wukong przechytrzył nefrytowych żołnierzy zamieniając siebie i swoich towarzyszy w posąg z najtwardszego diamentu.

***

Sheng-Lun przechodząc przez gęstą puszczę dostrzegł przez korony drzew wielki ognisty obiekt powoli zbliżający się do Ziemii. Po chwili obiekt uderzył o ziemię z potężnym hukiem. Starzec zaniepokojony niecodziennym zjawiskiem ruszył pospiesznym krokiem w stronę z której runął obiekt.
Złe przeczucia starca, były niczym w porównaniu do tego co zobaczył na miejscu…
Pech… nie starzec wiedział, że to nie mógł być pech, raczej wola niebios, sprawiły bowiem, że rozżarzony obiekt spadł doszczętnie niszcząc przejeżdżający wąskim traktem samochód.
Starzec obejrzał zgliszcza. Widok mroził krew w żyłach z pojazdu i wszystkiego co się w nim znajdowało zostały dosłownie drzazgi. Starzec klęknął zatapiając się w modlitwie, prosząc Buddę o łaskę dla zmarłych dusz.
Niespodziewanie jednak jego modlitwę, przerwał dźwięk, którego spodziewał się tu najmniej. Był to dziecięcy szloch. Mnich ruszył natychmiast w kierunku usłyszanego dźwięku odgarniając rękoma sterty złomu. Już po chwili jego oczom ukazało się zawiniątko.
Starzec trzęsącymi się rękoma uniósł dziecko i z miną niedowierzania przyjrzał się mu dokładniej. Maluszek z delikatną czarną czuprynką natychmiast się uspokoił i wyciągał ręce do starego mnicha. Dziecko zdecydowanie nie pochodziło z Azji. Osierocone pośrodku Chińskiej puszczy zostało by zjedzone, przez leśne zwierzęta, gdyby cudem nie natrafił na nie mnich.
Starzec postanowił przygarnąć dziecko, wiedząc że Budda nadal ma dla niego jakiś plan.
Wracając starzec zauważył co spowodowało zniszczenia, tuż obok zniszczonego samochodu znajdowała się potężna osmolona żerdź, która od tego momentu wiele lat intrygowała tubylców, a jej niesamowity ciężar uniemożliwił komukolwiek jej przeniesienie.


Tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda – niemowlęcia osieroconego gdzieś w głębi chińskiej puszczy.

Ciąg dalszy już wkrótce

środa, 27 kwietnia 2011

Sen (cz 3.)

Miała być dużo wcześniej, ale dopiero teraz mi się udało wszystko dokończyć. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, choć nie jest to moja najlepsza notka, liczyłem szczerze, że będzie lepiej.
Notkę dedykuję Aylar i Neli.
W zamian za to, że musieliście tyle czekać dostaniecie tym razem dwa obrazki :).


Raven poszła do swojego pokoju, a Tytani zaczęli rozważać dalsze plany.
Robin podsumował swoje pomysły mówiąc:
Mamy poważny problem, całe szczęście, że Silent jest na razie bezpieczny. Dzięki Raven mamy czas na znalezienie dla niego ratunku. Ja widzę sprawę tak, mamy dwa problemy. Co zrobić z Silentem oraz co dalej stanie się z jego ciałem. Przypuszczam, że skoro opanował je demon, to albo będzie chciał je zniszczyć albo wykorzystać.
Proponuję jak najszybciej umieścić je w zabezpieczonym pomieszczeniu, jeśli rzeczywiście siedzi w nim jakieś zło, na pewno spróbuje uciec! – zaproponował Cyborg.
Doskonały pomysł! – odpowiedział lider – Zajmij się przygotowaniem pomieszczenia natychmiast… – polecenie Robina zostało urwane, przez zdecydowane zaprzeczenie Cyborga.
Nie, tym zajmie się Bestia, wpadłem na pewien pomysł, ale nie mam czasu do stracenia! Musicie na razie poradzić sobie beze mnie! – wykrzyknął i jak rażony piorunem wybiegł z pokoju.
O co mu chodziło? – spytał zdziwiony Bestia.
Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że wkrótce się dowiemy. Dajmy mu pracować. Bestio zajmij się w takim razie pomieszczeniem. – wydał polecenie.
Tak jest – Bestia zasalutował i szybkim krokiem ruszył by wykonać polecone zadanie.
Chodźmy Gwiazdko, zobaczymy co my możemy zrobić. – powiedział Robin i wraz z Gwiazdką opuścili pokój.

Raven nerwowo zaczęła wertować stertę książek w swoim pokoju. Po czole tytanki spływała strużka zimnego potu, a jej serce biło jak oszalałe. Było jasne, że problem z którym się zmagała był bardzo poważny. Cieszyła się jedynie, że nie widzą jej towarzysze, w tym stanie nie była zdolna ukrywać strachu… Strachu przed konsekwencjami, do których sama się przyczyniła!
Właśnie to ją przerażało najbardziej. Wiedziała, że to wszystko jej wina, mogła to przewidzieć, mogła zapobiec… Tytani poznają prawdę już wkrótce…
Raven znalazła wreszcie to czego szukała, ale odpowiedź na jej pytanie spowodowała, że dziewczyna opadła bezsilnie na kolana dygocząc z przerażenia i złości. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się nieprzytomnie w strony starej księgi. Zrezygnowana przesunęła bezsilnie ręką zamykając tomisko. Na jego poniszczonej przez czas okładce błyszczał się prawie całkiem skorodowany metalowy znak. Znak, który tytanka znała aż za dobrze. Symbol przekreślony dwoma poziomymi liniami. Po policzku Raven spłynęła łza…

***

Silent siedział spokojnie w ciemnej przestrzeni zasianej gęsto czerwonymi kamieniami. Do tej nic się wokół nie działo i nic nie wskazywało na to, żeby sytuacja miała się zmienić.
W pewnym momencie jednak młody bohater miał wrażenie, że grunt pod nim zaczyna delikatnie drżeć.
Silent postanowił , że nie będzie męczył swojej „gospodyni” z byle powodu, więc zignorował swoje odczucie. Był bardzo wdzięczny za to, że Raven go uratowała. Jak smutne było by jego zakończenie, gdyby tytanka nie przyjęła go do siebie? – na samą myśl o tym czuł, że jest jej dozgonnym dłużnikiem.
Męczyło go jedynie wrażenie jakiego doznał słysząc ostatnie słowa jakie z nim zamieniła.
„Choć tyle mogłam dla Ciebie zrobić” – przecież nie była mu nic winna, pomyślał. Więc czemu w jej wewnętrznym głosie dało się wyczuć poczucie winy?
Gdy Silent rozmyślał, nad tym niespodziewanie czerwona skała pod nim nagle się skruszyła i chłopak runął w ciemną przepaść…

***

Cyborg krzątał się po swoim warsztacie przerzucając i rozsypując po podłodze tony metalowych części i urządzeń. Co chwila pod nosem powtarzał: – To nie… – lub – Gdzie to jest? – czy też – Tak, to może się przydać…
Po około godzinnym bałaganieniu spojrzał na kupkę części oddzieloną od innych z zadowoleniem i wrzucił ją do ruchomego kontenera który zaciągnął do swojego pokoju.
Zatrzasnął za sobą szczelnie drzwi i przez kilka godzin dało się jedynie słyszeć brzdęki i chrzęsty metalowych elementów. Gdy nagle drzwi się otworzyły i ukazał się w nich ubrudzony smarem i opiłkami żelaza oraz fragmentami izolacji elektrycznej Cyborg, w wieży rozległ się sygnał, który zebrał pozostałych tytanów w salonie.
Muszę Wam coś pokazać! – powiedział Cyborg z niekrytym zadowoleniem – Zaraz… Ale gdzie jest Raven?
Tytani zdali sobie sprawę, z nieobecności koleżanki i natychmiast popędzili razem w stronę jej pokoju.
Gdy Robin zamierzał zapukać do drzwi wynurzyła się zza nich Raven.
O co chodzi? – spytała.
Nie słyszałaś sygnału? Czemu jeszcze siedzisz w pokoju? – spytał Bestia
Widocznie się zamyśliłam, nieważne… – zbyła pytanie tytanka.
Razem poszli do pokoju Cyborga, ale Robin miał przeczucie, że Raven czegoś im nie mówi.
Wszystko w porządku? – zapytał lider.
Tak… – bąknęła Raven bez przekonania.
A jak się ma Silent?
To pytanie wyraźnie zaskoczyło Raven bo momentalnie stanęła z miną świadczącą, że zapomniała o czymś ważnym. Dziewczyna usiadła bez słowa i zanurzyła się w głęboką medytację.

***

Wewnątrz własnego umysłu Raven ruszyła w poszukiwaniu Silenta. Przestraszona tym co mogła spowodować jej nieuwaga, miała nadzieję, że bohater wciąż istnieje i daje sobie radę z niebezpieczeństwami, jakie mogą go tam czekać.
W końcu znalazła Silenta, który uciekał przed olbrzymią ilością krwiożerczych kruków. Chłopak dostrzegł w oddali Raven i pobiegł w jej kierunku krzycząc w oddali:
Nie mam swoich mocy, jak mam walczyć z taką ilością przeciwników!?
Raven nie odpowiedziała, ale po chwili zamieniła się w czarnego olbrzymiego kruka i zabrała go z powrotem w bezpieczne miejsce.

Nie ma co przyjemnie to tu nie jest – skwitował wycieńczony ucieczką Silent.
Właśnie przed tym Cię ostrzegałam, ciesz się, że jeszcze żyjesz… – powiedziała po czym zmieniła ton na łagodniejszy i dodała – Przepraszam, to w sumie moja wina, byłam zajęta i zapomniałam Cię pilnować.
Silent znowu dostrzegł, że dziewczynę wyraźnie coś trapi.
Raven, widzę, że coś Cie męczy, wiesz że możesz mi powiedzieć o co chodzi, prawda?
To nic takiego, nie martw się. Lepiej patrz, żeby nic Ci się nie stało.
Pytanie najwidoczniej było niewygodne dla tytanki, bo po tej zbywającej odpowiedzi natychmiast zniknęła, a Silent znowu został sam w mroku pośród czerwonych latających skał.

***

No wreszcie! – Raven usłyszała nad sobą głos Bestii – chcieliśmy już Cię zanieść, podnoś się i chodź, Cyborg wymyślił coś fajnego!
Raven wstała i ruszyła do pokoju Cyborga, gdzie reszta oglądała uważnie coś co pokazywał Cyborg. Gdy metalowy się przesunął Raven dostrzegła ciemny metalowy korpus pozbawiony głowy i ramion.

O Raven! Słuchaj! Myślę, że znalazłem sposób na wyciągnięcie z Ciebie Silenta! Mówiłaś, że nie może istnieć bez ciała, nie? No to zrobiłem mu nowe ciało! – krzyczał Cyborg przepełniony dumą i entuzjazmem.
Raven obejrzała korpus i ku wielkiemu zaskoczeniu Tytanów powiedziała bez emocji:
Cyborg jesteś geniuszem!
Eee… Dziękuję? – speszony Cyborg z niekrytym zdziwieniem przyglądał się Raven.
Tytanka po chwili zaczęła tłumaczyć.
Przepraszam, nie spodziewałam się, takiego rozwiązania, jest proste i genialne. Jest tylko jedno ale. To jest sztuczne ciało, a sztuczne ciało nie zastąpi prawdziwego. Na szczęście da się je użyć na krótki czas. Wystarczy, że użyję odpowiedniego czaru by przywiązać duszę Silenta do robota i przez jakiś czas będzie mógł znowu rozmawiać, słuchać, widzieć…
Zaraz zaraz, o jak krótkim czasie mówimy? – zapytał Robin.
W tym cały problem, że nie mam pojęcia. Przywiązywanie dusz do obiektów, to bardzo niebezpieczna sztuka. Jeśli Silent nagle zacznie tracić kontrolę nad ciałem, muszę być w pobliżu, by pozwolić mu odzyskać siły w moim umyśle.
Tytani rozeszli się, by zająć się swoimi obowiązkami do czasu, gdy Cyborg zakończy prace nad mechanicznym ciałem.
Gdy prace zostały zakończone, ponownie zebrał drużynę, za pomocą sygnału. Raven przyniosła jedną z swoich ksiąg. Robin zauważył, że nie jest już tak spięta jak wcześniej. Cyborg włączył zasilanie mechanicznego szkieletu i odblokował zaczepy. Robot sztywno stał o własnych siłach pozostając w bezruchu.
Wszystko było gotowe. Raven otworzyła księgę i zaczęła recytować inkantacje. Już po kilku minutach zielone niebieskie światło połączyło strumieniem ciało Raven z szkieletem robota. Po chwili światło zniknęło i cała ceremonia dobiegła końca.
Tytani bacznie przyglądali się robotowi, który po chwili zaczął delikatnie drgać.
Silent słyszysz mnie – spytał Cyborg
Głośno i wyraźnie. – odpowiedział mu syntezowany głos robota – Świetna robota! Dziękuję wam! Mam tylko jedno pytanie, jak mam się ruszyć?
Spokojnie próbuj, jak robot dostroi się do sygnałów jakie mu dajesz, zacznie reagować. Będziesz musiał trochę poćwiczyć.
Gdy Silent zaczął samodzielnie się poruszać, po około połowie godziny, uradowani tytani postanowili, że sukces należy uczcić i jak tylko Bestia dokończył zabezpieczać pomieszczenie więżące prawdziwe ciało Silenta, udali się do salonu…

piątek, 18 marca 2011

Odc. 13 Sen (cz. 2)



Haha! Większość się tego pewnie nie spodziewała, bo już chyba pół roku minęło od ostatniej notki, a na blogu wiało pustką. No więc teraz już wiecie – nie poddałem się i nadal będę pisał. Może nowa notka nie jest zadziwiająco długa, ale mam nadzieję, że się Wam spodoba. Trzecia i ostatnia część „Snu” już niedługo. A póki co przeczytajcie, co stało się z Silentem i Tytanami.


To już koniec… udało mi się osiągnąć granicę pola na którym się znajdowałem, ale wygląda na to, że wraz z trudem jaki sprawiła mi wędrówka, moje „ciało” powoli traciło spójność. Jestem już tylko marną mgiełką i czuję, że za chwilę się rozpłynę.
Powoli osuwam się na ziemię. To smutne ginąć w obcym świecie, nie widząc nic znajomego, nic co dało by pocieszenie lub nadzieję. Rozglądam się po raz ostatni po tej pustej, chłodnej przestrzeni. Chyba rozum też mi już zaczyna szwankować, przez chwilę zdawało mi się, że widziałem cień jakiegoś ptaka.
Upadłem i nic już nie widziałem.
-PODNIEŚ SIĘ! TO JESZCZE NIE TWÓJ CZAS! – usłyszałem przerażająco głośny krzyk.
Podnieść się? Łatwo mówić, za chwilę będzie po mnie… Ale zaraz, ten głos?! Coś mi przypomina. Tak! Właśnie o tym zapomniałem! Zapomniałem o przyjaciołach!
Gdy tylko wspomnienia zaczęły wracać poczułem w sobie rosnącą energię. Już nie czułem ulotności, teraz czułem się świetnie, lepiej niż kiedykolwiek.
Podniosłem się i obejrzałem. Moje ciało nie było już mgiełką, ale błyszczącą niebieską masą, która wydawała się być solidna jak diament. Przede mną pojawił się wielki czarny kruk.
Raven? – pomyślałem.
- Świetnie, teraz się obudź. – powiedział kruk głosem Raven.
Byłem pewien, że mi się uda. Skupiłem się i poczułem że zimny świat wokół mnie zaczyna znikać.
Nagle niespodziewanie coś mnie uderzyło. Wielki kruk momentalnie się zerwał i słyszałem przerażony krzyk Raven. Obróciłem się, żeby zobaczyć co mnie zaatakowało. Ujrzałem wykrzywioną w uśmiechu twarz diabła. Diabła który miał na sobie garnitur? Oszołomiony poczułem, że kruk gdzieś mnie za sobą ciągnie. Wiedziałem, że coś poszło nie tak. I po chwili znalazłem się w zupełnie innym miejscu. Wszędzie było ciemno dokoła latały czerwone kamienie. Po kruku nie było śladu.
- Raven! – krzyknąłem.
- Poczekaj tu. Na razie będziesz tu bezpieczny. – usłyszałem cichą odpowiedź dochodzącą jakby znikąd.

***

Raven otworzyła oczy i zobaczyła resztę tytanów, która bacznie się jej przyglądała.
- I co? I co? I co? – krzyczał znerwicowany Bestia.
- Czemu on się nie obudził? – zapytała Gwiazdka.
- Niestety, wszystko się skomplikowało. Nie udało mi się go wyciągnąć ze snu. Zła moc, która nim zawładnęła w ostatniej chwili nas zaatakowała. – odpowiedziała monotonicznym głosem Raven.
Tytani bombardowali Raven przerażonymi spojrzeniami.
- Ale czy on… – zaczął Robin.
- Jest bezpieczny, przynajmniej na razie. Sytuacja była krytyczna więc musiałam improwizować. Wyciągnęłam go z jego ciała.
Spojrzenia Tytanów teraz wydawały się jeszcze bardziej zdziwione.
- No ale gdzie on teraz jest?! – zapytał Cyborg.

Raven wydawała się nieco rozstrojona odpowiadając:
- Schowałam go w swoim umyśle.
Tytani chwilę analizowali usłyszaną wiadomość. Gwiazdka miała minę jak by za chwilę miała zemdleć. Pierwszy z wnioskami odezwał się Bestia.
- Zaraz, zaraz, ale to się przecież świetnie składa! Przecież ja i Cyborg już raz byliśmy w Twoim umyśle, a skoro da się do niego wejść, to pewnie da się z niego też wyjść! Wystarczy, że użyjemy Twojego zwierciadła. – rozentuzjazmowany patrzał na Raven z niekrytym zadowoleniem, ze swojego geniuszu.
- Tym razem jest inaczej. Wam udało się wyjść bo byliście tam kompletni. Silent jednak został rozdzielony. Jego ciało nadal jest w tej kuli. Gdyby dusza Silenta opuściła mój umysł był by to jego koniec. Póki nie uda się nam wypędzić demona z jego ciała, jedyną nadzieją jest to, że przetrwa w moim umyśle.
Słysząc to mina Bestii momentalnie się zmieniła, z kolei przerażony Cyborg zdał sobie sprawę z konsekwencji jakie czekają Silenta przez goszczenie w umyśle Raven.
- Pamiętam jak tam było! On tam nie wytrzyma! – powiedział.
- Na razie daję radę chronić go przed niebezpieczeństwami, ale z czasem będzie musiał radzić sobie sam. Dlatego im szybciej uda nam się oczyścić jego ciało tym lepiej. Mam też dobrą informację. Jeśli będzie taka potrzeba mogę dopuścić go do kontroli nad moim ciałem, ale jest to niezwykle wyczerpujące i niebezpieczne. – wytłumaczyła Tytanka.
- Czy możemy z nim porozmawiać? – spytał Robin.
Tytanka zamknęła oczy i po kilku minutach siedzenia w bezruchu otworzyła je ponownie, lecz to nie ona przez nie patrzyła, patrzył przez nie Silent, czego tytani byli świadomi widząc, że wydobywa się z nich niebieskie światło.
Widząc swoje ciało wiszące nadal w niebieskiej kuli popatrzył zdezorientowany na swoich przyjaciół.
Tytani wyjaśnili mu co się stało, wzruszona Gwiazdka wyściskała ciało Raven.
- Dziękuję. Niestety teraz pozostaje mi liczyć na Was, w tym stanie jestem bezsilny. – powiedział Silent głosem Raven.
- O nic się nie martw, uważaj na siebie wiemy, że sobie tam poradzisz, Raven pomoże Ci jak tylko będzie mogła. – powiedział Robin próbując dodać otuchy Silentowi.
- Silent nie zdążył już nic odpowiedzieć bo poczuł, że wraca w ciemną otchłań umysłu Raven.
- Przepraszam, nie dałam rady dłużej się wygasić. – usłyszał cichy głos Raven.
- Dziękuję, gdyby nie Ty już bym nie żył. – odpowiedział.
- Choć tyle mogłam dla Ciebie zrobić. – powiedziała, a Silent odniósł wrażenie, że usłyszał w jej głosie wielki smutek i poczucie winy. Notkę dedykuję wszystkim fanom, którzy mimo upływu czasu nie zamierzają się poddać oraz tym, którzy mimo wielu problemów nadal chcą być z nami. Szczególne dedykacje dla Neli – która wiele razy była przykładem i inspiracją dla nowych fanów, Zwinnego – który bezustannie rozwija fan-scenę Tytanów na naszym serwisie, oraz dla wszystkich, którzy są z nami cały czas: Milla, Ola26, Nela-Tytanka i wielu, wielu więcej (chyba nie muszę wszystkich wymieniać ).

Pamiętajcie! : Jeśli życie kopnie Was w d***, podnieście się i przyp****** mu dwa razy mocniej :D.

Do następnej notki! I czekam też na Wasze! Jeśli tylko mnie poinformujecie postaram się jak najszybciej przeczytać. Tytani Wio!

poniedziałek, 11 października 2010

Odc 12. Sen (cz 1.)

Tym razem wstawiam bez obrazka, bo obiecałem, że wstawię nową notkę po wakacjach, a minął już tydzień i jakoś nie wiedziałem co narysować do tej notki.


- … to miejsce… wygląda jakoś znajomo… wiem, że już je gdzieś widziałem… choć gdy się tak rozglądam rozsądek mówi mi, że nie powinno mnie tu być…

- … to uczucie… co ono oznacza?

- … i wrażenie, że zapomniałem o czymś niezwykle istotnym…

Powoli rozum do mnie powracał i postanowiłem się rozejrzeć. W pierwszej kolejności spojrzałem w dół na swoje ciało. Ku swojemu zdumieniu dostrzegłem jedynie kontur rozmytej energii lub czegoś co wydało mi się jakąś energią. Gdy tak się przyglądałem zrozumiałem, że owa energia, to właśnie jest moje ciało, które niczym mgiełka pozwalało spojrzeć przez siebie na wylot. Poruszyłem ręką i uniosłem ją by dotknąć swojej twarzy… nie poczułem nic…

***

Tytani wstali wcześnie rano by możliwie najszybciej pomóc Silentowi dojść do siebie. Gdy tylko Robin i Cyborg weszli do pokoju, w którym spał Silent, osłupieli na widok tego co tam zastali. Łóżko na którym spał chłopak stało na boku przewrócone pod ścianą, a w miejscu w którym powinno stać, wisiała w powietrzu wielka niebieska kula światła. Gdy Tytani zbliżyli się do niej ujrzeli wewnątrz Silenta zawieszonego bezwładnie w powietrzu z szeroko otwartymi oczami, które promieniowały intensywnie niebieskim światłem.
- Co do!? – krzyknął Cyborg nie kryjąc zdziwienia.
- Nie wiem, co mu jest, ale mam złe przeczucia – powiedział Robin i nie wiele myśląc rzucił się na przód by wydostać przyjaciela, ale niespodziewanie uderzył głową o niewidoczną barierę otaczającą obłok światła.
Przez chwilę jeszcze próbował dostać się do wewnątrz, ostatecznie poddając się, gdy tylko zdał sobie sprawę z bezsensowności takich prób. Obaj Tytani pobiegli szybko po resztę drużyny, która zajmowała się przygotowaniem śniadania i innymi porannymi rytuałami. Razem poszli do pokoju w którym Silent uwięziony był w tajemniczej kuli.

***

Od mojego przebudzenia minęło już kilka godzin, a miejsce w którym się znajdowało wciąż pozostawało dla mnie czymś na skraju wspomnienia i snu. Idę wciąż w tym samym kierunku, a widok, który mam przed oczami zdaje się nie zmieniać mimo przebytego dystansu.
Co widzę? Sam nie wiem. Widok jest niewyraźny, ale wydaje mi się, że stoję w środku ogromnego pola kukurydzy… Tak to na pewno pole kukurydzy, cały czas mam wrażenie jak bym już tu kiedyś był. Zagadką jest dla mnie również pora dnia, bo choć jest bardzo jasno, nie potrafię rozróżnić żadnych barw, a niebo nade mną nakrapiane jest niezliczonymi gwiazdami. Teraz gdy o tym myślę, przyznam że chyba pierwszy raz widzę aż tyle gwiazd.
Czuję się niepewnie, bo choć przyzwyczaiłem się już trochę to mojego bezcielesnego stanu, to uczucie jakiego doznaję widząc jak świetlista energia rozpraszana jest przez nawet najdelikatniejszy podmuch wiatru wciąż mnie przeraża. Czuję jak bym w każdej chwili mógł po prostu zniknąć. Boję się iść dalej. Myślę, że po prostu usiądę tu i poczekam na to co nadejdzie.

***

- Ja… chyba wiem co mu jest! – zakomunikowała niepewnie Raven jak tylko zobaczyła w jakim stanie jest Silent.
- To świetnie! – krzyknął Cyborg – Skoro wreszcie wiemy co się z nim dzieje, będziemy mogli mu jakoś pomóc prawda!?
Tytani rzucili pytające spojrzenia w kierunku Raven.
- Obawiam się, że jego sytuacja jest beznadziejna… Już nic mu nie pomoże… – powiedziała Raven opuszczając wzrok.
- Nie możliwe, powiedz co z nim jest, na pewno znajdziemy sposób, żeby mu pomóc – powiedział spokojnie Robin, nieco zaniepokojony słowami Tytanki.
- Wątpię… Kiedyś czytałam o podobnym zdarzeniu i co prawda sama nigdy czegoś podobnego nie widziałam, ale wydaje mi się, że jego ciało zostało opętane przez jakąś złą energię. – zaczęła tłumaczyć Raven.
- Zaraz, zaraz… co masz na myśli mówiąc opętane? Znaczy coś jak w zemście mumii 3? – spytał Bestia.
- Opętany, to znaczy, że jego ciało stało się jego własnym więzieniem, a jego wyrokiem jest kara śmierci. – odpowiedziała bezdźwięcznym głosem.

***

Straciłem już poczucie czasu, wydaje mi się, że jestem tu już kilkanaście godzin, ale mogę się mylić. Gdyby nie falujące harmonicznie na wietrze liście kukurydzy, przypominające nieco spokojne fale oceanu, był bym pewien, że znajduję się w świecie, w którym czas stanął w miejscu, niczym zatrzymana klatka w taśmie kinematografu. Czuję się bardzo otępiały, nie rozumiem dlaczego tak długo zajmuje mi dostrzeganie szczegółów dokoła. Dopiero przed chwilą dostrzegłem daleko na horyzoncie linię lasu. Myślę, że ruszę właśnie w tamtą stronę… Tak czas ruszyć w drogę…

***

- Nic nie możemy zrobić!? – krzyknął nie dowierzając Robin.
- Jedyne co nam pozostało, to patrzeć, jak z dnia na dzień, gaśnie w nim życie i wola walki. A gdy nadejdzie nieunikniony koniec, musimy być przygotowani, by zniszczyć złego ducha, który go zastąpi.
Gwiazdka wydała z siebie okrzyk przerażenia, Tytani dopiero teraz zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. W ciszy każdy z nich analizował straszną prawdę którą usłyszeli. Raven nie podnosiła wzroku. Gwiazdka ukryła twarz w dłoniach. Cyborg nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Bestia bezsilnie opadł na podłogę, pochylony siedział podpierając się rękami. Robin nie mógł uwierzyć, że sytuacja jest bez wyjścia. Myśli piętrzyły się w jego głowie.
- Przykro mi… – wyszeptała Raven, naciągając na głowę kaptur. Dziewczyna po cichu odeszła w stronę swojego pokoju.
Gwiazdka opuściła ręce, po jej twarzy spływały strumienie łez.
- Nie pozwolę! Robin, proszę Cię, pomóżmy mu! On nie może tak skończyć! – krzyczała przez łzy. Emocje wzięły górę i dziewczyna z całych sił zaczęła uderzać w niewidzialną barierę, gdy to nie dało skutku zaatakowała swoim gwiezdnym promieniem, niszcząc przy okazji wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu.
Widząc, że kula pozostała nienaruszona, dziewczyna opadła na kolana szlochając. Robin zabrał ją do pokoju, próbując ją jakoś pocieszyć. Bestia wziął przykład z reszty i też udał się do pokoju by to wszystko przemyśleć.
Jedynie Cyborg pozostał przy uwięzionym Silencie, wiedział jak ciężko jest reszcie, w końcu już raz coś podobnego przeszli, gdy Terra została zamieniona w kamienny posąg. Postanowił podejść do problemu racjonalnie i cały dzień spędził analizując strukturę tajemniczej kuli…